Pogrom

Mam herbatę „Active burn” i wylałam ją sobie na rękę. Serio, aż tak dosłownie przekonać się o prawdziwości nazwy nie pragnęłam. W zeszłym tygodniu beztrosko zaczęłam pisać, że niby jest lepiej, po czym – zgodnie z zasadą, że co pochwalisz to się spierdoli – tydzień się spektakularnie zawalił. Najpierw założyli nam na auto pod domem blokadę, bo nie mieliśmy dysku. No nie mieliśmy, no. Nie doszedł, a ja zapomniałam się upomnieć o duplikat. Zadzwoniłam, że mają wystawić i wysłać ponownie, a w między czasie podałam nr rejestracyjny auta, żeby było bezpieczne. Źle podałam. Założyli blokadę raz jeszcze, a ja zaczęłam googlać „wczesne stadium alzheimera” i recytować z pamięci tytuły płyt Pidżamy Porno, bo wcześniej tak spektakularnych fakapów nie zaliczałam.

W środę pod drzwiami w nocy awanturowała się jakaś baba, że szuka Mariusza. Jak nie ma, musi być. No to jak nie ma, to gdzie jest. Czy mamy adres albo numer telefonu. Tak, numer buta i kołnierzyka też mamy. Potem oczywiście nie mogłam już zasnąć i o 5 rano czułam się jak najebany skowronek. W czwartek i piątek pod drzwiami spał nam bezdomny. Nie, nie pójdzie do schroniska, mój mąż ma sobie sam tam pójść, on będzie tu spał tak długo jak mu się podoba. Mamo, kim jest ten pan.

W piątek się poddałam i poszłam do lekarza. Nie szkodzi, że czuję się jak debil idąc do lekarza żeby przyznać, że codzienne życie mnie przerasta i że nie mam siły stawić mu czoła. Że trzęsą mi się ręce, dźwięk byle jakiego smsa wywołuje panikę i atak serca, a obecność nieszkodliwego w sumie bezdomnego pod drzwiami domu sprawia, że nie śpię 3 noce z rzędu. Wciąż czekam aż lekarz popuka się w głowę, powie że mam się uspokoić i iść na spacer do lasu albo napić się przed snem ciepłego mleka. I że inni mają gorzej więc mam nie wymyślać. Doktor na szczęście dostrzegł, że byłam już jak tonący, który potrzebuje brzytwy, a nie koła ratunkowego względnie pogadanki na temat oddychania przeponą, wiec przepisał badania, skierował na kolejną help – me – god terapię i dał receptę na środki, po których w końcu nagle ogarnął mnie spokój i ulga i przestałam myśleć, że jak wyjdę dziś do pracy, to na pewno nie wrócę. W domu usiadłam i pomyślałam, że znowu przegrałam, znowu nie dałam rady, może za mało było tych spacerów, ale już mi wszystko jedno, bo w końcu mogę spokojnie oddychać i czuję jak lęk i strach odpuszczają, a ja znów postrzegam codzienność jako upierdliwą sekwencję tych samych – powtarzalnych i nudnych do porzygania – wydarzeń, a nie jako potwora, który chce mnie pożreć z głową, torebką i butami.

Unknown-1

Następnie wieczorami wróciłam do The Killing, bo skończyły mi się pomysły na to co jeszcze mogę obejrzeć w ramach przetrwania do września. Na myśl, że jest dopiero początek lipca dostaję szczękościsku, mam ochotę zacząć śpiewać „Marsz Gwardii Ludowej” i włączyć sobie np Dynastię albo Niewolnicę Izaure, to może akurat do jesieni styknie.

No i to The Killing jest oczywiście zajebiste, klimat, deszcz, Seattle i suspens, ale jak boga kocham jako matka trzech córek oglądam to dobrowolnie chyba po raz ostatni. Ewentualnie będę oglądać kompilacje scen z Holderem, to wszystko. Oraz odkryłam że Holder i Jesse Pinkman jedli te same chipsy. I przypomniało mi się jak kolega z pracy mi powiedział, że podoba mi się określony, zawsze ten sam, typ bohatera, czyli bohater sierota boża, która nie ogarnia rzeczywistości. I co ze mną jest nie tak. O jezu no. W sedno trafił ten kolega, ale niech nie przesadza.

Potem stwierdziłam, że w ramach walki ze strachami, będę uskuteczniać mindufulness. Położyłam się pod lampą na podczerwień (że niby takie fake sun) i włączyłam se aplikację, ale wkurzał mnie głos narratorki, która mówiła, że mam się skoncentrować na lewej nodze i co w niej czuję. Nic nie czuję, ratunku. Tam gdzie komar mnie upierdolił czuję że mnie swędzi. Nie ogarniam tego mindufulness, jak boga kocham. Że ale co. Mam słyszeć jak krew mi przepływa w arteriach czy co. Wyłączyłam babę, przełączyłam na szum fal oceanu i zasnęłam, chwalić pana, że lampa się sama wyłączyła po 15 minutach, bo zamiast kolejnych sesji medytowania mielibyśmy sesję szkolenia ppoż.

Wieczorem sięgnęłam po pamiętnik z grudnia 1993, bo czytanie o tamtych czasach jakoś mnie uspokaja, może dlatego że skoro przetrwałam tamto, to przetrwam i to i w ogóle przetrwam wszystko, w ten czy inny sposób. W pakiecie dostałam sen, ten co zawsze od 20 lat, który bardzo lubię bo wzrusza mnie i rozczula. I jest chyba dowodem na to, że obojętnie ile lat by nie minęło, to nic w nas w środku się tak naprawdę nie zmienia, wiec jacy byliśmy 20 lat temu, tacy tak naprawdę wciąż jesteśmy dzisiaj.

*******

– Mamo, nie wolno się poddawać – mówi do mnie najstarsza, widząc moją minę

– Czasami nie mam już siły – odpowiadam – ciągle się kłócicie, jesteście dla nas niemiłe, przykro jest tego słuchać

– Ty też jesteś dla mnie czasem niemiła – ripostuje trzeźwo dziesięciolatka – a ja się nie poddaję.

Odbiera mi mowę i czuję jak w sercu roztapia mi się nagle fragment tego strasznego lęku o nią i o jej siostry, o ich przyszłość, strachu który tkwi tam niczym okruch lodu w sercu Kaja z „Królowej Śniegu” i jednocześnie pojmuję, że przejęła po mnie nie tylko ataki wściekłości, skłonność do popisywania się i bycia drama queen, ale również siłę, determinację i upór i nagle już rozumiem, że w trudnych momentach i krytycznych sytuacjach – moja córka też sobie poradzi. Więc płaczę z ulgi, a ona mówi, że mam się nie wygłupiać, tylko chodźmy do domu mamo, bo zimno. W lipcu jest zimno.

********

Długo się zastanawiałam – publikować tę notkę czy nie. Bo przecież inni mają gorzej, a jakoś sobie radzą, nie rozczulają się tak nad sobą, nie narzekają, w zamian postują zdjęcia wypasionego śniadania na tarasie, bądź roześmianych dzieci na placu zabaw czy gdzieś tam. Wszyscy są w ogóle kurwa roześmiani na tych zdjęciach, używają aplikacji do redukowania zmarszczek albo robią dziubek.

Ale może właśnie – oni też sobie nie radzą. W zamian siedzą cicho, bo skoro nikt o tym nie mówi to lepiej się nie przyznawać, lepiej udawać że wszystko jest pod kontrolą, nawet jak się sypie i wali, ale po co to wywlekać na światło dziennie.

No więc po to właśnie. Żeby ktoś to przeczytał i – jeśli potrzebuje pomocy – poszedł jej szukać, zamiast się męczyć.

Nie warto się męczyć.

 

9 myśli w temacie “Pogrom

  1. Czy ja wiem? Czy Ty „znowu przegrałaś, znowu nie dałaś rady”?
    Mnie się wydaje, że przegrywa ten, który nic nie robi.
    Leki też wymyślili po coś. Jak skręcisz kostkę, to przykładasz lód, a jak Cię łeb napierdala, to łykasz apap.
    Dlaczego głowie nie spróbować pomóc?

    Polubienie

    1. Bo ja jestem pokolenie, ktoremu wmawiano, zeby sie nad soba nie uzalalo, to chyba dlatego. Walcze z tym mysleniem i podejsciem, ale zawsze ta mysl gdzies tam zakielkuje. Ze powinnam byc silniejsza niz jestem. Wiem, ze to bez sensu, no wiem.

      Polubienie

  2. Nie każdy musi być Gabrysią Borejko i już.

    A z seriali to może Opowieści podręcznej, Night manager? Albo ku pokrzepieniu Hart of Dixie?

    Polubienie

  3. Wszyscy tak mamy tylko sie nie przyznajemy niestety… codzienne zycie jest tudne i monotonne I do dupy a facebook klamie!!!
    Polecam Big little lies (super, pewnie juz widzialas…) albo dunski Legacy, bede sie zabierac za 2 serie.
    Przesylam usciski😘

    Polubienie

  4. Kochana Kasiu! w moim życiu jest wiele trudnych rzeczy, o których nie piszę, bo czytają mnie sąsiadki, rodzice dzieci z klas moich chłopaków, nauczycielki, rodzina męża… Obawiam się, że za chwilę zaczną mnie czytać koledzy moich dzieci. Dzieci zabraniają o sobie pisać, mąż zabrania o sobie pisać… Mam włączoną autocenzurę na maksa, jeszcze bajki o żuczku pozwalają mi co nieco przemycić, przynajmniej – mam nadzieję – koledzy moich synów nie załapią w czym rzecz (daj Boże, odstraszy ich sam tytuł, że niby bajki mieliby czytać, błeeeee). Bezpieczniej jest wstawić zdjęcie zrobione z opcją „beautify”. Ale to nie znaczy, że wszystko jest bajkowo. Ochhhhh, co ja bym napisała, gdybym tylko mogła!… Trzymaj się Kochana, jesteś bardzo dzielna i dasz radę!

    Polubione przez 1 osoba

  5. Pingback: Liść babki

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s