Najtrafniej zdiagnozowała mnie dzisiaj koleżanka z pracy.
„Męczysz się tak latem, bo jesteś zadaniowcem”
Nonono, tyle Wam powiem. Tyle wizyt u lekarzy, tyle badań. A ona trafiła w samo sedno. Jestem zadaniowcem, a w lipcu i sierpniu lista zadań do odhaczenia redukuje się drastycznie. Nie ma szkoły. Nie ma treningów i dodatkowych zajęć. Nie ma nowych sezonów niczego. Nie ma futbolu. Nie ma Ligi Mistrzów. Nie mam rytmu meczowego, nie mam do czego odliczać I MĘCZĘ SIĘ Z TYM OKROPNIE. Takie proste to było, a ja już testament pisałam i żegnałam się z najbliższymi.
I wiecie jak czasami ktoś coś Wam powie i wy nagle w ułamku sekundy widzicie, że ten ktoś trafił w samo sedno, znalazł Wam pod tapczanem brakujący kawałek układanki, nad którą męczyliście się od sylwestra, zerwał Wam z oczu klapki, które zasłaniały horyzont, zapalił świeczki ogarek, która oświetliła Wam podziemia, w których tkwiliście od zarania świata i w ogóle nagle wszystko odzyskało sens i zrobiło się jasne i przejrzyste? No to jak się właśnie tak poczułam jak mi Natalka powiedziała, że jestem zadaniowcem.
Dodatkowo tegoroczne badanie krwi ujawniło po raz kolejny zwiększony cholesterol i zredukowaną liczbę białych krwinek i serio nie wiedziałam co najpierw guglać – miażdżycę czy białaczkę, bo tylko to mi w panice przyszło do nie do końca rozgarniętej głowy.
Potem wróciłam do domu i z dobrze zawoalowaną pretensją w głosie zapytałam PMa dlaczegóż to on nie ma podwyższonego cholesterolu, skoro JE TO SAMO, CO JA.
Otóż nie – PM się prawie obraził. On nie je tego co ja. Nie je np tych gówien z Aldiego, Ale jakich gówien, pytam się? Paróweczek w słoiczku? Kiełbaski staropolskiej z polskiego sklepiku? Salami i kabanosików? Czipsików nie je, ojejusiu.
Dobrze, zatem jak zredukować cholesterol. Paróweczki won. Błonnik, trzeba jeść błonnik, google w ruch, gdzie jest najwięcej błonnika. Może w Suchej Beskidzkiej. I ile trzeba go dziennie zjeść?
20-40g. Dobrze, zjadłam jabłko, ile błonnika ma jabłko. 3,6 grama no ja pierdole.
Czy jest jakiś produkt, który ma to 40g błonnika w sobie, żebym nie musiała jeść 10 jabłek dziennie? Względnie kilograma owsianki? Dlaczego czekolada nie ma błonnika, jadłabym nawet 80g dziennie. Ale czekajcie, czekajcie. Nagle, wtem. Ciemna czekolada MA BŁONNIK i to całe 11g w 100g. Dopsz.
(w trakcie jak triumfalnie żułam kawałek ciemnej czekolady, PM „życzliwie” zapytał: „Jesteś pewna, że czekolada nie podnosi cholesterolu???”)
Podsumujmy zatem:
Wina nie wolno, bo GAD.
Kawy nie wolno, bo GAD.
Czipsików nagle nie wolno bo cholesterol.
Kiełbasek, masełka i serka też nie.
Dzień dobry, cześć i czołem. Jutro na lunch wezmę sobie jarmuż i obierki.
Meczów nie ma, plus nie wiem co w nowym sezonie będzie odstawiał obrażony na Bayern Lewy. Może będzie dłubał w nosie i pogardliwie spluwał na widok Robena, zamiast strzelać bramki. Breaking Bad skończyłam i nie umiem znaleźć nic nowego. Każdy odcinek potencjalnie nowego serialu kończę zdegustowana, po kwadransie, bo nie ma w nim Jessiego i Walta, a fabuła jest nudna jak flaki z olejem. Zaczęłam nowy sezon „Anne with an E” ale zdezorientował mnie i wyłączyłam. Czytam biografię Agaty Christie, ale omg. Opisy jej gachów i tego jak odrzucała ich zaręczyny powodują, iż mam ochotę tłuc się twardą okładką książki po głowie. Albo jak w dzieciństwie wymyślała sobie koleżanki i dalej 15 stron o tych koleżankach, jak były ubrane, co robiły i co myślały na swój temat. Srsly.
Za trzy tygodnie Portugalia, ale NIGDY NIC NIE WIADOMO bo Ryanair strajkuje. I do końca nic nikomu nie mówi bo PO CO.
I litrowy słoik dzisiaj stłukłam.
Pełen miodu.