Czytam dalej te „Dzienniki” Jandy i zaczynam rozumieć jak się czujecie jak czytacie mojego bloga i potem mi piszecie, że spisuję wasze własne myśli, których nie umiałyście ubrać w słowa, bo teraz mam tak samo i co i rusz chcę pisać do pani Krystyny, że ojezu CZUJĘ SIĘ IDENTYCZNIE, albo SKĄD PANI WIEDZIAŁA i rozumiem skąd się bierze niewytłumaczalna miłość do osoby z sieci i jakiś taki nagły spokój, że nie jestem jedyna nienormalna, bo inni ludzie mają dokładnie te same myśli w głowach.
Plus Janda napisała, że dla niej blog to taka terapia grupowa i tu już w ogóle chciałam ją uściskać bo gdy w sobotę opowiadałam pani redaktor o Irlandii i ona spytała, że skoro jest tak super to czemu na blogu piszę, że jestem w dupie, to pomyślałam, że blog to taka moja prywatna psychoterapia, że jak piszę to oswajam swoje demony i strachy, które ubrane w słowa nie wyglądają już tak przerażająco jak nienazwane, w mojej głowie i że w tej dupie byłabym gdziekolwiek – w Irlandii, Polsce, w Bieszczadach i na Malediwach. I tak jak żadna prawdziwa psychoterapia, na którą usiłowałam uczęszczać nigdy się w moim przypadku nie sprawdziła, tak przeczytanie tego steku bzdur, który sobie uroiłam zawsze stawia mnie do pionu i pozwala trzeźwo spojrzeć na każdą prześladującą mnie schizę. Polecam w ogóle tę metodę bardzo. Jak coś was męczy, dusi, otumania i przeraża to spiszcie to sobie na kartce papieru i przeczytajcie po dwóch dniach. Prawie każdy urojony demon sprowadzony do poziomu kartki traci swój trzeci, najbardziej przerażający wymiar i leży tam spokojnie, uśmiechając się z zakłopotaniem i przepraszając że żyje.
Pani reporter w ogóle nagadałam chyba strasznych głupot i jak traficie na ten materiał w Wyborczej, to może nie czytajcie, a jeśli już przeczytacie, to udawajcie, że mnie nie znacie.
Bo niby wiem dlaczego nie chcę wracać, ale weź to teraz wytłumacz tak, żeby nie wyszło, że jeden kraj to raj, a drugi piekło i że absolutnie każdy ale to każdy mój argument na wyższość Wyspy nad Polską można zbić stwierdzeniem, że w Polsce przecież też można trafić na fajną: szkołę, pracę, sąsiadów, przyjaciół i panią u urzędzie. Bo można. Tak samo jak w Irlandii można trafić na irytującą ekspedientkę i skretyniałego współpracownika.
Potem poszłam po jedzenie do takawaya i za mną w kolejce stał młody facet, w szlafroku i w kapciach (na dworze było +2) i pomyślałam, że może o to chodzi. Że już nie patrzę na niego jak na debila. Bo może mieszka naprzeciwko knajpy i po prostu nie chciało mu się przebierać. Może akurat wyprał wszystkie ciuchy i mu nie wyschły (w irlandzkich mieszkaniach, zimą, jeśli ktoś nie posiada suszarki, naprawdę ciężko coś wysuszyć). Może, spiesząc się po żarcie, wylał na spodnie, które miał założyć browara/ kawę/ ciekły azot i w ogóle co mnie to obchodzi w co on jest ubrany, niech sobie żyje i ubiera się, jak mu wygodnie.
I potem, czekając na to żarcie i kontynuując rozważania, doszłam do wniosku, że to jest taka klapka w mózgu, która otworzyła mi się dopiero tutaj, po wielu, BARDZO WIELU latach. Że to od Irlandczyków nauczyłam się, że życie innych nie jest moją sprawą i nic mi do tego co z nim robią, tak samo jak oni nie zwracają uwagi na moje różowe włosy, na to jak ubieram i wychowuję dzieci oraz co im gotuję na obiad. Potem jeszcze pokłóciłam się z PMem na temat wyższości Adele nad Edytą Górniak (on uwielbia Adele, ja lubię Edzię) i kolejna rzecz mnie olśniła. Że nigdy żaden Irlandczyk nie próbował mnie przekonać do zmiany zdania, na jakikolwiek temat. Nie próbował mi wmówić, że nie, nie mam racji, że jego racja jest lepsza i że trzeba ze mną dyskutować do upadłego, tak długo, aż zrozumiem swój błąd i zacznę myśleć tak samo jak on. Następnie do naszej dyskusji z PMem włączyła się Ola, oznajmiając wszem i wobec, że MAMO TATO KAŻDEMU MOŻE PODOBAĆ SIĘ CO INNEGO, czym zamknęła nam usta, bo naprawdę.
Na zakończenie zacytuję co napisał mi smsem nauczyciel Julki, jak poprosiłam żeby w jednym zdaniu opisał etos szkoły do której chodzą dziewczyny (również na potrzeby wywiadu)
I on napisał tak:
„The focus is more on the child as an individual and promoting each child’s specific strengths. We also have a different religion curriculum called Learn Together, which teaches kids to ACCEPT EVERYONE FOR WHO THEY ARE (to ja podkreśliłam) and to respect their beliefs or non beliefs”
Więc może dlatego nie chcę wracać.
Czeka mnie ciężki tydzień, jest zimno oraz chyba mam reumatyzm i potrzebuję endoprotezy biodra, albo nie wiem co. Albo się sypię na starość, bo wszystko mnie boli.
Och, ale właśnie sprawdziłam w kalendarzu, że dzisiaj jest Blue Monday, więc może jutro będzie lepiej.