40

Mówią że 40-stka to tylko numer. Tak jak numer buta i że nie on się liczy, tylko noga w środku.

Pozwólcie, że Was oświecę – to nieprawda.

Mit z cyklu, że uśmiech dziecka wszystko wynagradza.

40-stka różni się od 30-stki tym czym wrzesień od sierpnia. Czyli niby ciagle jest lato, ALE JUŻ NIE JEST. Studenci wciąż niby mają wakacje, ale sezon ogórkowy już się skończył i do TVNu wróciła jesienna ramówka.. Prison Break niby wrócił, ale Michael Scolfield nagle osiwiał, a Lincolnowi przybyło zmarszczek. Czyli trochę próbujemy sobie wmawiać, że wciąż jest jak było, ale nie jest. Nie jest.

Nie umiem nawet zacząć opisywać tego, jak bardzo przeraża mnie upływ czasu. Paraliżuje. Czasami myślę, że zostało go tak mało, że w zasadzie nie ma znaczenia za co jeszcze się zabiorę bo i tak go nie starczy, więc lepiej usiąść przed jednym z tych koszmarnych zegarów, gdzie sekundnik nie przeskakuje, tylko porusza się po cyferblacie ciągłym ruchem i tępo patrzeć jak upływa.

Boje się, że umrę.

Nie tam, że zachoruję albo że wpadnę pod pociąg, ale że – po prostu – druga połowa życia śmignie jak Kubica w bolidzie i następną rzeczą jaką zarejestruję będzie dyskusja moich córek czy odłączać mnie już od aparatury czy jeszcze nie. Bo każda druga połowa upływa szybciej. Podróży. Wakacji. Wina w butelce.

Nie dalej jak wczoraj byłam w liceum. Chodziłam na koncerty, jeździłam na wycieczki klasowe i byłam przerażona nadchodzącym dorosłym życiem i tym czy dam rade je ogarnąć. Jakoś ogarnęłam, owszem, ale nikt mi nie powiedział, że to nie zagwarantuje spokoju ducha. I że nie ma tak naprawdę takiego momentu, w którym będzie można odetchnąć, odpocząć i odcinać kupony od wcześniejszych osiągnięć. Powiedzieć, że się udało. Nigdy, przenigdy nie wolno powiedzieć, że się udało. Dziś to powiemy, jutro coś jebnie. Nie ma mety z medalem, nie ma nawet wytyczonej trasy i nawigacji, która głosem Krzysia Hołowczyca poradzi: „Zawróć jeśli to możliwe”.

 Unknown

Do tego dochodzi własna głowa, która wciąż żyje w 1996 roku i dla której nic się nie zmieniło, a każda próba przekonania jej, że hej, dorośliśmy i jesteśmy panio po 40, wywołuje paniczne googlanie celebrytek w analogicznym wieku i sprawdzanie jak staro wyglądają.

40-stka jest podstępna i widać, że przeszła wieloletnie szkolenia w CIA i FBI. Ma cały intel na nasz temat, wie wszystko. Nie atakuje wprost, jak trzecia dekada z bejsbolem, no co Wy. Na początku udaje, że jest tylko przejazdem i się rozgląda. Chwali naszą tapetę w przedpokoju i usypia naszą czujność small talkiem o pogodzie. W trakcie gdy idziemy do kuchni, zrobić jej herbatę, zaczyna zastawiać pułapki.

Zmienia na przykład skład powietrza, dodając do cząsteczki tlenu – cząsteczkę tłuszczu. Nie ma bowiem innego wytłumaczenia na to, że waga w wieku średnim, nagle zaczyna skakać jak sfiksowana pchła szachrajka. Po 40-stce człowiek zaczyna tyć od wdychanego powietrza, a stary i przez lata stosowany trick pt „nie zjem jutro i pojutrze kolacji i zrzucę dwa kilo” nieoczekiwanie przestaje działać.

Inne rzeczy też przestają działać. Kręgosłup na przykład. Wywiesza kartkę GONE FISHING i tyle go widzieliśmy. Rozpaczliwe próby przywołania go do porządku dają tyle, co liczne podejścia do wyeliminowania fioletu z obrazu na Rubinie.

Właśnie!

Czterdziestolatek nagle staje się członkiem elitarnej grupy społeczeństwa, która pamięta co to był RUBIN. Oraz jaki był związek ołówka z kasetą magnetofonową. Lub jaki status społeczny wyznaczało posiadanie chińskiego piórnika.

W mózgu przepalają się układy scalone i zaczyna się bawić z nami w „Koło Fortuny”. Odkrywa co trzecią literę i każe odgadywać hasło, którego nie potrafimy sobie przypomnieć. Ten aktor co grał Zagłobę w „Trylogii”, nie Kowalewski, nie Pawlikowski, tylko ten trzeci, ten z „Potopu”*.

No, kto sobie od razu przypomniał?

Emocje.

Tym dopiero odwala. Dostają histerii na dźwięk Ace of Base. Emocje nie były fanami Ace of Base w latach 90-tych, ale „The Sign” leciało w radiu non stop i chcąc nie chcąc stało się niezamierzoną ścieżką dźwiękową do wielu wydarzeń, w których emocje uczestniczyły. Studniówki. Dyskoteki latem w Łebie. Zimowych wieczorów przy radiu. Emocje nie są mądre, więc na dźwięk starych kawałków zaczynają się rozklejać i tęsknić za przeszłością. Lepiej nie być jak emocje.

Może tak już zostaje do końca. Lata upływają, a człowiek w głębi ducha wciąż zostaje tym przerażonym i pełnym obaw dwudziestokilkulatkiem, który kompletnie nie wiedział jak rozegrać następną partię życia. Mijają kolejne dekady, a wiedzy ani pewności siebie nie przybywa, a jedyne czego się uczymy to jak lepiej udawać, że świetnie sobie radzimy, jak oszukiwać samych siebie, że osiągnęliśmy level expert w grze, w której o główną wygraną tak samo trudno jak w kasynie i w  której – niestety – nie ma zapasowego życia.

*Kazimierz Wichniarz

 

11 myśli w temacie “40

    1. I nagle dziecko w Twojej spódnicy idzie na randkę. W spódnicy która te dwadzieścia lat temu Ci ledwie tyłek zakrywała. Nikt mnie na to nie przygotował, ani matka ani babka nikt.

      Oszustwo !

      Polubione przez 1 osoba

  1. Czy pocieszy Cię fakt, że 50+ to dopiero jest jazda!

    Oraz życzę Ci wszystkiego najlepszego, co Cię jeszcze może spotkać w życiu po 40 tce:)

    Polubienie

  2. 100% prawdy, 40-stka to jakaś magiczna granica, kregosłup siada, już nie wystarczy raz na tydzień pójśc na aerobik, żeby trzymać formę, ale trzeba byc systematycznym, żeby sie nie posypac, wydaje Cie sie, ze po schodach to nadal wbiegniesz, a juz na pierwszym pietrze organizm mowi „hola, hola, juz nie masz 30-tki”, i ten bezlitośnie, zapieprzający czas… wydawało mi sie, że całkiem niedawno miałam 36 lat, a to za m-c już magiczne 44 :/

    Polubienie

  3. 10 kwietnia, stuknęło mi 40. Ciężko się przyzwyczaić. Gdzieś z tyłu głowy siedzi mi myśl, że jak to, to wszystko co najlepsze, to już za mną? Że młodość już minęła? Że przede mną to już tylko starość i choroby? Przestałam się cieszyć, że wyglądam na 30, bo sorry, ale dowodzik nie kłamie.
    Sama mam dołek i jak ja mamie swojej mogę pomóc, która w lipcu, kończy 60. I ma jeszcze większy dół ode mnie, bo dzieci dorosłe, mąż zmarł w zeszłym roku i CO DALEJ…

    Polubienie

  4. Mnie po czterdziestce najbardziej boli brak tej rozkosznej myśli, którą pasłam się po dwudziestce i nawet po trzydziestce, że jeszcze TYYYYYYLE mogę! Że tyle możliwości! Że cały świat mam u stóp! Może i nadal mam, ale zamiast leżeć w uwielbieniu, podstawia mi, skubany, nogi.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s