W marcu jak w garncu

Mrugnęłam od nowego roku dwa razy i momentalnie zrobiła się połowa marca. Może jak przestanę tyle mrugać, to czas zwolni, jak myślicie. W międzyczasie w Irlandii siedem sióstr ustrzeliło w Euromilion 175 milionów euro i nienawidzę ich tylko za to, że w tym dwudziestoczterogodzinnym oknie czasu między histeryczną wiadomością od kolegi z pracy: EUROMILLIONS WON IN IRELAND, a oficjalną informacją w mediach, że to nie nasz zakładowy syndykat, naprawdę zdążyłam zaplanować całe swoje życie i życie swoich dzieci też. Potem jechałyśmy z Julką samochodem i wyliczałyśmy co byśmy za te pieniądze zrobiły. Wyszło nam, że większość byśmy rozdały, bo bez przesady, książki, ciuchy, kosmetyki plus nieruchomości w Tatrach i w Portugalii tyle aż nie kosztują.

Poza tym pierdolca dostaję od dyskusji i rozważań o odejściu od zmiany czasu. W Irlandii w okolicach 21. grudnia jest ciemno do 9 rano, naprawdę nie przeżyję jak będzie ciemno do 10. Ale nie kurwa, przecież jak przestaniemy przesuwać zegarki, to wieczorem zmrok zapadnie o 17:52 zamiast o 17:02. Jaka to oszczędność energii i życie w zgodzie z naturą, omg. Faktycznie, żyjąc w zgodzie z naturą nie będę w stanie dobudzić się do 11:45, a za zaoszczędzone na elektryczności w zimowych miesiącach 48 centów kupię sobie 0,234455 tabletki na depresję spowodowaną porannymi ciemnościami. 

img_6089.jpg

Potem trafiłam na bardzo pożyteczny wątek w internecie o menopauzie i oświeciło mnie, że mój GAD nie jest tak naprawdę klasycznym GADEM, tylko malutkim, słodkim i milusim Gaddusem Primenopauzarusem! Wszystkie objawy się zgadzają, jak w pysk strzelił. Najśmieszniej było jak kilka tygodni temu w nocy zerwałam się nagle z łóżka – normalnie identyko jak te wszystkie postaci w horrorach, co nagle siadają z krzykiem na łóżku, z szeroko otwartymi oczami. PM potem powiedział, że nigdy w życiu bardziej się nie przestraszył. On się przestraszył, ON. A to że ja się zerwałam jak oparzona bo przyśniło mi się, że we włosy wplątał mi się wróbel, to nie ma znaczenia. I co czytam? Że horror sleep w tym okresie to norma, tak samo jak palpitacje serca, panika z byle powodu, nieustanne pobudki w nocy, bóle i skurcze mięśni plus okres all over the place. Serio, kurwa, najpierw dojrzewanie, potem kilka dekad okresów i PMSów, potem ciąże, porody, połogi, na to wszystko końskie dawki hormonów żeby zajść/ nie zachodzić, a w podsumowaniu cudu istnienia na tej planecie w formie żeńskiej – menopauza, która – uwierzcie mi – kumuluje w sobie wszystkie czarowne objawy minionych faz plus dorzuca gratis kalorie z powietrza, niekontrolowane sikanie przy kichaniu, kontuzje i urazy ortopedyczne spowodowane zbyt nagłym poderwaniem się z łóżka lub gwałtownym atakiem śmiechu oraz pomarszczony na ryju i dekolcie kostium. O szyi nie wspominam, bo mi słabo.

Jak z tym walczyć droga gosiu, jak żyć. Suplementy niby pomagają, ale trzeba kupić wszystkie dostępne i zażywać co kwadrans, ewentualnie rozbić je w moździerzu i się w nich wytarzać, względnie wciągać nosem, jak kokę. I życie bez stresu o tak. Oraz odpoczynek. 8 godzin snu nieprzerwanego wróblami we włosach. Ewentualnie butelka wina na wieczór, ale wtedy nagle też jest problem, bo alkoholizm. Proszę mi przedstawić badania, które jednoznacznie stwierdzają, że alkoholizm jest gorszy od menopauzy. Po winku przynajmniej człowiek zapomina o bolącym krzyżu i korzonkach, przestaje widzieć zmarszczki (u siebie i u innych) i schizować na każdy możliwy życiowy temat, który ma szansę skończyć się potencjalną katastrofą. Może taśmą kinezjologiczną się otejpować. Kupiłam je ostatnio w Lidlu, bo takie ładne różowe i pod kolor moich włosów były. Otejpowałam sobie plecy i bardzo mi się podobało, do momentu aż usiłowałam je odczepić i odeszły prawie ze skórą. I oczywiście nie wolno z nich korzystać cały czas, bo wtedy mięśnie nie pracują i ulegają osłabieniu. Kurwa, no to na chuj je sprzedawać w supermarketach, niech będą na receptę u lekarza specjalisty, na wizytę u którego czeka się pińć lat. I niech ten lekarz przepisuje je w odcinkach 10 centymetrowych.

Za dwa tygodnie do gry wraca reprezentacja, ale doprawdy nie wiem czy już im wybaczyłam ten ubiegłoroczny Senegal. Plus mamy nowego Roberta Lewandowskiego, który nazywa się Krzysiu Piątek i odprawia cuda i czary mary we włoskiej Serie A, tylko co z tego skoro wujek Brzęczek w podstawowym składzie i tak pewnie wrzuci siostrzeńca Kubę, a Krzysia posadzi na ławce, żeby mu się w dupie nie poprzewracało. Mam pewną słabość do imienia Krzysiu, nie ukrywam.

Idę zapić Primenopauzaurusa winkiem, niechaj mam coś z tego, że w poniedziałki nie chodzę do pracy, wam życzę dobrego tygodnia, a sobie żeby Bayern Monachium w środę skopał dupę Liverpoolowi i żeby z agenta nie odpadał jeszcze Andrzej Gołota. 

5 myśli w temacie “W marcu jak w garncu

  1. no tejpy to cos kolo 7 dni? cos mi sie kolibie po głowie. kolory rozne bo podobno roznia sie tasmy, mocą i zadaniami. ja juz czekam, u nas od 14tego a moje wyszly 😉 ale wiesz, że ten brak zmiany czasu to dopiero za dwa lata? wino zawsze działa, na to też 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s