Artykuł, który ostatnio czytałam, natchnął mnie do policzenia iloma godzinami na dobę powinna dysponować kobieta, żona, matka, żeby wszystko ogarnąć – w idealnym świecie, w którym wszystkie miałybyśmy poczucie spełnienia i zadowalającego ogarnięcia kuwety.
W tym idealnym świecie – i na tym właśnie polega cały problem – chciałabym codziennie mieć czas na wszystko, bez konieczności dokonywania wyborów – czy poczytać, czy poprzeglądać fejsa, czy obejrzeć odcinek serialu czy mecz z lewym. W praktyce jest tak, że jak mecz się skończy to zostaje mi 20 minut do pójścia spać, żeby wyrobić się z przespanymi min 6 godzinami. Do dupy. Nie wspominam już o wszystkich rozpoczętych aktywnościach, w trakcie których – wykończona – beztrosko zasypiam, po czym jest 2 godziny później, a ja nic nie obejrzałam, nie przeczytałam ani się nie nauczyłam. Do dupy 2.
Zatem podliczmy:
- Sen – min 6 godzin. Ja jestem wyspana dopiero po 7, ale dobra, niech będzie to sześć. Mniej niż sześć nie wchodzi w rachubę
- Dojazd do pracy – 2 godziny na dobę. Teoretycznie to czas stracony, ale w praktyce w porannych pociągach przeczytałam przez te wszystkie lata dojeżdżania setki książek, a w popołudniowych ucinam sobie swoje power naps
- Praca – 8 godzin z 1h na lunch
- Ćwiczenia – 1 godzina dziennie – (łącznie z prysznicem po skończonej sesji)
- Pomaganie dzieciom w zadaniu domowym – tego akurat nie robimy, ale powiedzmy 20 min dziennie na dziecko (taki limit mają dzieci w irlandzkiej szkole podstawowej. Jeśli robienie zadania się przeciąga, mają je odłożyć i iść się bawić) – w sumie 1h na dobę
- Quality time z dziećmi – przyjmijmy pół godziny na każdą córkę, w sumie 1,5h dziennie
- Sprzątanie – nie żadne generalne porządki przedświąteczne, ale ogarnięcie wszystkiego choćby po łebkach – przy moich BARDZO, ale to BARDZO zaniżonych już standardach – 0,5h dziennie
- Hobby – jakiekolwiek – czytanie, słuchanie muzyki, szydełkowanie, medytacja, cokolwiek – 1h dziennie
- Internet – 1h dziennie
- Netfliix/ TV – 1h dziennie
- Czas przeznaczony na samorozwój – kursy, studia, poszerzanie wiedzy – 1h dziennie
UWAGA. TUTAJ KOŃCZY NAM SIĘ DOBA, A MY JESZCZE NAWET OBIADU NIE ZJADŁYŚMY.
- Interakcje z przyjaciółmi, bądź z ludźmi którzy nie są naszą rodziną albo współpracownikami – 0,5h dziennie
- Spacer na świeżym powietrzu – 1h dziennie
- Gotowanie plus jedzenie – 1,5h dziennie
- Zabiegi upiększające – makijaż, wizyta u kosmetyczki, fryzjer, paznokcie, chociażby maseczka na ryju – 0,5h dziennie
- Zakupy – 1h dziennie
- Zajęcia pozalekcyjne dzieci plus dowóz – 1h dziennie (nie codziennie, ale powiedzmy uśredniając)
- Czas z rodziną – 1h
- Załatwianie „spraw” – lekarz, dentysta hydraulik, bank, wypełnianie PITów – 0,5h dziennie
- Gapienie się w ścianę/ zaduma nad życiem i upływającym czasem – 0,5h
- Odpoczynek (na samym końcu, wiem) – 1h dziennie
Z powyższego, już wychodzi 32.5h. Na pewno o czymś zapomniałam, więc mi napiszcie, zaktualizuję listę.
Ale wnioski nie są trudne do wyciągnięcia. Nie ma czasu. Na nic. Albo rzucę pracę albo przestanę spać. W każdym innym wypadku będzie mnie męczyć poczucie, że o czymś zapomniałam, nie zdążyłam albo nie dopilnowałam. Co robi to poczucie na SAMOpoczucie pisać nie muszę. Naprawdę na usta pcha się KOMUNO WRÓĆ. Odpadał internet, seriale oraz tysiąc pińcet kanałów TV. Odpadały zakupy, bo był tylko ocet. W kolejkach człowiek nawiązywał kontakty międzyludzkie. Z pracy wychodziło się o 15. Z samorozwoju były kursy szydełkowania i robienia pasty twarogowej. Dzieci same odrabiały zadanie domowe, a potem zwisały z trzepaka. Cały postęp technologiczny miał być po to, żeby ułatwić nam życie i żebyśmy mieli więcej czasu. Zajebiście się udało, naprawdę.
Serio chciałabyś to wszystko dzień w dzień robić? SAMA?
Ja nie. 🙂
Z tej listy to bym wykreśliła raczej niż dodała jakieś aktywności. No i najważniejsze, że mnóstwo rzeczy można robić wspólnie z dziećmi/ mężem/przyjaciółmi. Delegować zadania też można, jak już człowiek dorośnie do tego, że jest gotowy to zrobić a nie być zatyraną Zosią Samosią (to o mnie).
W ogóle to fajnie jest mieć jakiś plan, ramy. Ale bez przesady. Bo my sobie a życie sobie. Bo co jak co ale na pstryczka w nos od Losu zawsze można liczyć.
PolubieniePolubienie
Tak, codziennie chcialabym miec czas pocwiczyc, poczytac, posluchac muzyki, obejrzec odcinek serialu i polezec z maseczka, albo – po prostu – polezec. Nie robic dwoch rzeczy na raz. Tymczasem op powrocie z pracy mam czas na cwiczenia, odprowadzenie julki na gimnastyke i mecz wieczorem. Potem jest 22 i musze isc spac, bo wstaje o 5:30. Nie sprzatam, nie gotuje, nie odrabiam z dziecmi lekcji (bo deleguje). Nie lubie robic rzeczy wspolnie, bo jestem non stop otoczona przez grono ludzi – i w pracy i w domu – i na dluzsza mete meczy mnie to. Lubie byc sama i nie mam kiedy. Do znajomych nie mam czasem czasu zadzwonic tygodniami.Nie chcialabym robic tego wszystkiego, ale chcialabym miec czas zeby WYBRAC to na co mam ochote, a nie WYELIMINOWAC to z czym juz sie nie wyrobie…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To teraz rozumiem. Bo wyobraziłam sobie, że marzy Ci się taka logistyka dnia z rozpiską co do minuty i robienie tego wszystkiego, dzień w dzień…
A bycie samą. Tak tylko i zupełnie dla samej siebie. Boże! To stawiam na miejscu pierwszym.
Ściskam mocno. :*
PolubieniePolubienie
🙂 Tez Cie sciskam. Najlepsze, ze kiedys zostaniemy same i bedziemy tesknic za gwarem w domu…
PolubieniePolubienie
Praca na etacie, którą się wykonuje, żeby mieć na życie, okropnie to życie ogranicza.
PolubieniePolubienie
Dodaj JesCZe załatwianie spraw innym. Rodzinie, przyjaciołom, komustam. Mnie odpadły lekcje i odprowadzanie na zajęcia, bo mi dziecko dorosło. Ale za to zestarzał i zachorował ojciec, więc jakby nastąpiła wymiana. Plus, pracuję więcej, bo ktoś musi zarobić i na studentkę i na bycie niewidzialną ręką. A potem sie dziwię, że jak idę na urlop, to pierwsze 4 dni po prostu przesypiam. A potem trzeba wracać
PolubieniePolubienie
Duuzo tego, istotnie, doba za krotka. Ale jakby tak lekko przeorganizowac ten grafik, na przyklad gapienie sie w sciane plus odpoczynek i juz mamy co najmniej pol godzinki na plusie, czas z dziewczynkami polaczyc z czasem dla rodziny i drugie tyle do przodu 🙂 Godzina na zakupy codziennie, naprawde? E, chyba nie az tyle…Internet mozna stosowac wymiennie z telewizja/Netflixem co drugi dzien i zaoszczedzic cala godzinke. Ja mam spokoj z dojazdami do pracy, gdyz miejsce pracy mam jakies trzy kilometry od domu, wiec sobie ide spacerkiem, wiec to mi sie kumuluje z codziennymi spacerami, akurat godzinka dziennie do i z roboty. Tak mi sie trafilo jak slepej kurze 🙂
PolubieniePolubienie
Alex, ale moje corki chca czasu poswieconego tylko sobie. Ze nie idziemy cala rodzina gdzies tam, tylko kazdej z nich indywidualnie poswiecic chociaz kilkanascie minut. W zaden inny sposob np nie dowiem sie co je gnebi, martwi, stresuje, bo nie chca o swoich sekretach opowiadac przy wszystkich. I kazda z nich na ten indywidualny – nie dzielony ze wszystkimi – czas zasluguje.
Zakupy godzina, tak, ale u mnie do kazdego sklepu trzeba dojechac autem.
Itd…
PolubieniePolubienie