Besserwisser

Bardzo dużo ludzi zaczęło pisać blogi, w czasie gdy ja poległam na swoim. Okazało się, że świat wypełnił się specjalistami w każdej dziedzinie, mistrzami w gotowaniu, ubieraniu się, dekorowaniu wnętrz, robieniu makijażu, sprzątaniu, uprawianiu fitness, spawaniu, podróżowaniu i nakładaniu kremu przed snem, podczas gdy ja nadal nie wyspecjalizowałam się w niczym, nawet w konsekwentnym kładzeniu dzieci spać o 20:00.

Ale bardzo uparłam się pisać bloga, bo okazało się, że pisanie rozpuszcza mi w żołądku tę kulkę z lodu, która tkwiła tam niczym cierń w sercu Kaja z Królowej Śniegu i sprawiała, że cały świat przerażał mnie i otumaniał.

Więc skoro przez cały ten czas nie posiadłam żadnych uniwersalnych skilsów i nie znalazłam swojej niszy na rynku życia, to uznałam, że mogę w zasadzie zacząć pisać bloga o tym, że się nie znam i że nie jestem autorytetem w żadnej dziedzinie (zakładam, że życie i kariera Lewandowskiego się nie liczą) i może w ten sposób zachęcę ludzi do czytania, bo nie będę ich wkurwiać, że jestem taka przemądrzała i wszystko wiem.

Kiedyś naprawdę wiedziałam więcej i byłam strasznie mądra, prawie jak Kaszpirowski.
Nie wiem gdzie mi ta wiedza umknęła, może dzieci mi rozum odebrały, a może szare komórki pożarł mi wąż alkoholizmu. Nie głodziłam go, przez te lata, to pewne. Na wczasy pracownicze i wycieczki krajoznawcze też zbyt często nie jeździł.

Tak czy owak obudziłam się z ręka w kuwecie (nocników już dawno się pozbyliśmy, przygarnęliśmy za to kota) i okazało się, że jedyne co mi pozostało by nadgonić utracony czas, to uniwersytet trzeciego wieku, względnie korespondencyjny kurs robienia pasty twarogowej. Ale kto by o tym czytał.

A potem przyszło mi do głowy, ze może inni też nie wiedzą, ale bardzo dobrze udają, albo lepiej ode mnie potrafią korzystać z wyszukiwarki Google. A może po prostu nie przejmują się tak bardzo, że nie wiedzą i robią swoje. Albo w dupie mają, że ktoś im wytknie błąd, bo lubią to, co robią i cześć. I oni idą do przodu, po wertepach, ale brną. Nabywają dalszą wiedzę w trakcie, podczas gdy ja wciąż tkwię na tym samym zakręcie kryzysu wieku średniego, czekając na autobus do miejscowości Objawienie, gdzie wszyscy przyjezdni momentalnie odnajdują swoje życiowe powołanie i nigdy już nie muszą wstawać na zakład o 5:30, tylko rozdają autografy i są zapraszani do telewizji śniadaniowych na rozmowy o życiu i o tym, co osiągneli.

I może lęk przed popełnieniem błędu jest stokroć gorszy od samego błędu, który zawsze da człowiekowi jakaś nauczkę.

Bo w zasadzie jakbym się bardzo uparła, to jednak kilka specjalizacji przez te lata ogarnęłam.

Magisterkę z Lewandowskiego i Bundesligi. Doktorat z „Breaking Bad” i studia podyplomowe z amerykańskich reality show ze szczególnym uwzględnieniem „Hells’ Kitchen”, „Amazing Race” i „Survivor”. Habilitacje z Jillian Michaels.

Tyle, że ja jestem z pokolenia, któremu szkoła, dom i studia skutecznie wbiły do głowy, że wcale nie jest takie mądre. Profilaktycznie. Żeby mu sodówka do głowy nie uderzyła. Umiesz na 5, dostaniesz 3+. Żeby ci przypadkiem nie przyszło do głowy, że sobie świetnie poradziłeś. Uczysz się dobrze, ale koleżanka z klasy trochę lepiej. Dyplomy, medale i nagrody nie były dla wszystkich – za to że łaskawie ruszyli tyłek i wzięli w czymś udział – były tylko dla najlepszych. Nie byłeś najlepszy, odpadałeś. A mnie daleko było do czołówki.

I może to stąd zaawansowany syndrom oszusta. Brak wiary w to, że mogę pisać bloga, skoro w liceum, z polskiego, zabłysnęłam tylko raz, rozprawką o Kmicicu. Kochałam Kmicica i to dlatego. Cała reszta zagadnień z literatury i gramatyki nudziła mnie śmiertelnie, co miało odzwierciedlenie w ocenach. Przez całe 4 lata jeden Kmicic. Słabo.

Dopiero po podjęciu pracy na Wyspie zaczęłam słyszeć, że wow jaka jestem smart i Leprechaun mi świadkiem, przez długie miesiące myślałam, że to taka forma robienia sobie beki z obcokrajowców. Po jakimś czasie odkryłam jakim poziomem wiedzy dysponują autochtoni i dziwić się przestałam.

Może straciłam te lata, nie wiem. Może je zyskałam. Może jest za późno żeby robić karierę w blogosferze, bo wszyscy napisali już wszystko o wszystkim i każda moja myśl lub notka będzie tylko powtórzeniem tego co już kiedyś, gdzieś przeczytałam, co zapewne niedługo ktoś mi wytknie. Z drugiej strony może inni nie przeczytali i czegoś się ode mnie dowiedzą. Tak czy owak ostatni autobus do miejscowości Objawienie dawno już odjechał, a w miejscu gdzie był przystanek budują kolejnego Lidla, wiec nie ma już na co czekać, tylko trzeba działać.

10 myśli w temacie “Besserwisser

  1. Ja nie zmieniłam zdania w kwestii, że powinnaś blog wydać w formie książkowej. Cobym sobie mogła postawić na półce i w potrzebie mieć odpowiedzi pod ręką.

    Polubienie

  2. Nie no, znowu nazywasz wszystko to, co się dzieje w moim życiu i głowie, tu i teraz. No i znowu ukradkiem z rana przy biureczku, najpierw blog, potem cała reszta 🙂

    Polubienie

  3. Ta kulka z lodu w żołądku… Skąd ja to znam… I wiele innych Twoich myśli, które są jak moje własne tylko nie umiem ich tak ubrać w słowa. Love u 🙂

    Polubienie

  4. Zawsze miałaś tę niezwykłą umiejętność mówienia tego, co czytelniczkom w głowach siedziało. A z tym syndromem oszusta… Wiem co masz na myśli. Niedawno Mellerowa pisała, jak to jej zaproponowali pisanie felietonów do Tygodnika Powszechnego i oczywiście zaczęłą się krygować, czy aby jest kompetentna, a potem sobie uświadomiła, że to przypadłość kobiet. Faceci się jakoś nie zastanawiają, czy są kompetentni, tylko pchają się drzwiami i oknami, kiedy ktoś im zaproponuje bycie ekspertem, a my zawsze mamy wątpliwości. Kasiu, nie jesteś sama 🙂

    Polubienie

  5. Wczoraj czy przedwczoraj pierwszy raz weszłam na bloga bo zaintrygowal mnie hotel dla kobiet w potrzebie. Utożsamia się z atykulem i dziś jednym tchem przeczytalam kolejny. I będę wyczekiwac następnych bo myślę tak samo. Dodam że nigdy nie wchodziłam na blogi i nie czułam potrzeby czytania w sieci. Bo ja z pokolenia papierowego. A tu? Masz Ci babo placki! Taki fajny styl. Intryguje mnie wiek nadawcy bloga. Chodzi o doświadczenie życiowe. Ale może sama spróbuję odgadnąć po kilku kolejnych artykułach. Czekam zatem na następne. …

    Polubienie

Dodaj komentarz