Meno – pauza i UEFA

No więc w tym zeszłym roku to w ogóle było tak, że po wizycie u polskiej pani ginekolog, którą w ogóle każdy w Dublinie chwalił i polecał i ojejku, po badaniu USG i przeanalizowaniu poziomu hormonów, pani G. jednoznacznie, autorytatywnie i bezdyskusyjnie stwierdziła pełną menopauzę, a na moje pytanie co z Mireną, odparła, że przy takim poziomie nie ma sensu jej trzymać i że proszę się umówić na wizytę w celu wyciągnięcia. Oraz zastanowić się nad HTZ. Informację przyjęłam bez mrugnięcia okiem, do głowy nie przyszło mi nic, poza tym, że czas umierać w wyniku czego powstała tamta notka.

Następnego dnia koleżanka w pracy najpierw ostrożnie sprawdziła czy nie bredzę, po czym kazała przysiąc na zszywacz i paczkę spinaczy, że za żadną cenę nie wyciągnę spirali, no chyba że zależy mi na następnym zestawie dzidziusiów, tym razem może dla odmiany – chłopców. Jakoś szczególnie mnie jej pomysł nie zainspirował, więc postanowiłam spirali nie wyciągać, a w zamian poczekać i zobaczyć co nastąpi. 

Jednocześnie ze wszystkimi objawami (okres który zwariował, dziwne krwawienia w połowie cyklu oraz uderzenia gorąca) poszłam normalną irlandzką drogą – przez lekarza pierwszego kontaktu, który skierował mnie do szpitala ginekologicznego, na wizytę w którym czeka się – podobnie jak w kraju nad Wisłą – długo i cierpliwie. Cytologię miałam w porządku. 

Nakupiłam wszystkich dostępnych na polskim rynku środków na menopauzę, metodą eliminacji wybrałam ten, który działał na mnie najlepiej (biorę go do dziś, jest świetny!), po czym nagle, późną jesienią wszystko się nagle unormowało, okres ustabilizował, a uderzenia gorąca zniknęły jak sen złoty. 

Szpital co jakiś czas przysyłał listy że czy nadal naprawdę muszę na tę wizytę, na co z uporem odpowiadałam że tak, mimo że nic już mi kompletnie nie było i w sumie nie wiedziałam po co. W końcu po roku czekania dostałam termin na wykonanie – uwaga – histeroskopii. Oczywiście doczytałam to dopiero na korytarzu pod szpitalnym gabinetem, pińc minut przed wizytą, bo cały czas byłam przekonana, że idę na rutynowe usg, w związku z czym wizyta wyglądała śmiesznie, bo na pytanie gdzie mam spiralę odpowiedziałam, że w środku, bo skąd doprawdy miałam wiedzieć że do histeroskopii trzeba starą wyciągnąć, a potem założyć nową. Duchem świętym nie jestem.  

Na moje ostrożne pytanie, że ale po co w sumie to badanie i że to przecież menopauza, irlandzki pan ginekolog zapytał, ŻE A SKĄD WIEM. No bo hormony i uderzenia gorąca. A okres ma? No ma. No to pełna menopauza jest po 12 miesiącach bez okresu więc nie, nie mam menopauzy i nie można jej jednoznacznie stwierdzić wyłącznie po poziomie hormonów. 

Uczciłam minutą wymownej ciszy polską panią G i jej diagnozę, po czym znów namolnie spytałam no ale po co to badanie i że może to w takim razie PREMENOPAUZA, na co pan G bardzo cierpliwie objaśnił, że nie jest wróżką i jego praca nie polega na zgadywaniu co mi jest, tylko na wykonywaniu badań i analizowaniu ich wyników. Zamknęłam paszczę, bo i tak czułam się już jak durna, wiejska baba, po wizycie u znachora i po trzech zdrowaśkach w piecu. 

Pan G irlandzki przepisał nową mirenę i kazał wrócić za miesiąc, przez który to miesiąc nie miałam żadnych czarnych myśli oraz nie googlałam powikłań po histeroskopii ani co można w jej wyniku znaleźć i ile się po tym żyje. 

Na wizytę dotarłam w miniony poniedziałek, dzierżąc przed sobą – niczym tarczę – nową mirenę (kto widział jakiego rozmiaru jest pudełko, w które jest zapakowana, ten zrozumie).

52FA7CDE-3767-4007-A5D4-C12D5605B413

Następnie zajęła się mną pani pielęgniarka i że w ogóle hihihi i hahaha, proszę tu usiąść, zważymy, po czym po sprawdzeniu podanej mi wagi stwierdziłam, że niestety to niemożliwe i proszę ważyć raz jeszcze bo tyle to ostatnio ważyłam w 2005, ale przecież nie, to waga tarowana laboratoryjnie i w sterylnych warunkach i waży dobrze, ale się uparłam, że źle i miałam rację oraz niestety nie schudłam.

Przebrano mnie w szpitalne chomąto usadzono na wiadomym fotelu, pielęgniarka cały czas koło mnie, czyma mnie za rękę i zaśmiewamy się do łez niewiadomo z czego, ale nić porozumienia nawiązałyśmy natychmiast. Lekko struchlałam gdy do roboty zabrał się jakiś praktykant (czemu oni zawsze muszą się uczyć na mnie to naprawdę nie rozumiem), ale pan G stoi obok i pyta czy moje różowe włosy emitują poświatę w ciemności bo POWINNY, na co zakochałam się w nim platonicznie natychmiast, bo nikt inny na to jeszcze nie wpadł, że – dokładnie – ten kolor, by osiągnąć ideał, powinien jeszcze świecić w ciemnościach.

Po kolejnym ataku śmiechu poproszona zostałam o nie chybotanie fotelem, po czym podziękowano mi i że proszę mogę iść, na co mówię, że no dobra już nie będę, ale nie, już po wszystkim, dziękujemy, polecamy się na przyszłość i gud baj. Wszystko wygląda ok, ale oficjalne wyniki będą za 6 tyg. 

No to ponieważ atmosfera zapanowała rodzinna to wylewnie podziękowałam, wyściskałam pielęgniarkę i oddaliłam się w stronę autobusu tanecznym krokiem.

Refleksja przyszła potem. Nie mam lęku przed badaniem ginekologicznym, przed tym nie byłam ani zestresowana ani spięta, nie obawiałam się bólu lub że dowiem się nagle, że mam raka. Całą ciężką robotę odwaliła pielęgniarka – dzięki niej nie miałam pojęcia czy badają mi macicę, nerkę czy lewą nogę, nie miałam czasu podsłuchiwać rozmowy pana G z praktykantem, o tym co mam w środku, na podstawie której mogłabym potem wysnuć cudowne teorie i wygooglać sobie wszystkie możliwe powikłania, nie miałam czasu się nawet zastanowić czy praktykant WIE CO ROBI i czy jest pewien, którym końcem aplikuje się spiralę (przez chwilę miałam wątpliwości). Stary jak świat manewr żeby odwrócić uwagę od tego co jest nie do końca przyjemne i skupić się na czymś miłym, zdziałał cuda i poczułam wdzięczność, że dla tych ludzi to jest ważne. Komfort i spokój pacjenta.  

Lista wizyt w irlandzkich szpitalach robi nam się coraz dłuższa, ale zawsze wychodzę stamtąd przekonana, że pracują tam ludzie z powołaniem. Nigdy nie zapomnę jak po złamaniu nogi z SORu na oddział odwoził mnie wózkiem starszy pan, zakładam że ani pielęgniarz ani lekarz, może salowy i przez całą drogę starał się podnieść mnie na duchu – że będzie ok, że za pół roku będę mogła z powrotem tańczyć i że mam się nie przejmować. Przejmowałam się wtedy przeokropnie, w żadne tańce nie wierzyłam, ale w oczach miałam łzy wdzięczności, że komuś się chce sprawić żebym poczuła się choć przez sekundę lepiej.

No to jak już mnie dopadł słowotok to jeszcze o interwju z UEFA, które było bardzo fajne i było dwóch panów jeden młody i ładny, a drugi stary i mniej ładny i pytali się na przykład co wiem o EURO 2020, na co patrzyłam na nich z niedowierzaniem i całym wysiłkiem woli opanowywałam odruch popukania się po czole, bo co to za pytanie, równie dobrze mogli spytać jaką figurą geometryczną jest piłka. No i czemu w ogóle chcę być wolontariuszem, na co jak zaczęłam na od Mistrzostw Świata w 1986 do oglądania których zmuszali mnie rodzice (w sensie zabraniali przełączać na coś innego, wypisz wymaluj jak ja dzisiaj) to skończyłam na Lewym i Bundeslidze, na co ładny i brzydki powiedzieli, że dziękują i że za jednym zamachem odpowiedziałam na pytanie nr 2, 3, 4 i 5, w związku z czym ostatnie pytanie brzmi już kiedyś byłam wolontariuszem i co z tego najlepiej zapamiętałam, więc zgodnie z prawdą odparłam, że tak, byłam i że najlepiej zapamiętałam Pierca Brosnana, który przyszedł do nas jako gość specjalny, na co panowie wybuchnęli perlistym śmiechem, a ja im zawtórowałam bo ogólnie mi ostatnio wesoło. 

Po czym ładny na pożegnanie chwycił moją rękę, przytrzymał i rzekł, iż pewnie nie powinien mi tego mówić, ale z dużym prawdopodobieństwem dostanę tę fuchę, na co oczywiście zakochałam się w nim platonicznie bo naprawdę był ładny, a ręki nie myłam przez godzinę. 

Przy aplikowaniu można było określić 3 rodzaje wolontariatu, przy których chciałoby się pracować ja wybrałam organizacje meczów, ceremonie i akredytacje (w tej kolejności), ale ładny z brzydkim kazali mi dać akredytację na pierwszym miejscu bo tam potrzeba więcej ludzi, a praca jest na stadionie i polega na pokazywaniu piłkarzom gdzie jest szatnia.

Potem jeszcze należało pójść przymierzyć cały outfit, który z tej okazji funduje adidas z butami i czapką włącznie i można było iść do domu (ale jeszcze bez outfitu). 

Wyniki dopiero w listopadzie, ale ładny na pożegnanie powiedział I HOPE TO SEE YOU AGAIN VERY SOON. 

13 myśli w temacie “Meno – pauza i UEFA

  1. nie skomentowałam depresji , nie skomentuję menopauzy w wieku 45 lat (mnie w tym wieku też poty oblewały przez tydzień (!) skończyło się kolonoskopią), może na przyszłość jak Cię „lekarz” zdiagnozuje idź do drugiego po potwierdzenie diagnozy pierwszego, taniej wyjdzie, szczególnie dla zdrowia psychicznego

    Polubienie

      1. Sistermoon, skoro z mojego komentarza, płynie przekaz „pieprzysz głupoty’ to prosze usun go. Alicja, 46 lat

        Polubienie

      2. Alicjo, jeśli Ty tak uważasz, to sama go usuń. Ja napisałam, że jesli odczytałam Twoją wypowiedz niezgodnie z tym, co chciałas przekazac, to przepraszam, wystarczylo napisac to samo zamiast sie teraz obrazac ;). Slowo pisane jest czesto zrodlem nieporozumien i nieprawidlowych interpretacji, stwierdzenie „nie skomentuje” i dawanie rad „na przyszlosc” ma dosc jednoznaczny i nie do konca pozytywny (jak widac nie tylko dla mnie) wydzwiek i nalezy sie liczyc z tym, ze ktos odczyta to bezposrednio lub – po prostu – inaczej niz autor mial na mysli. Pozdrawiam 🙂

        Polubienie

    1. Przepraszam, ale czy ten komentarz miał oznaczać, że menopauza w wieku 45 lat to bzdura i wymysł ?

      Mam w tej chwili 47 lat (urodziny w kwietniu) i właśnie mija 4 lata od momentu, gdy miałam ostatnie jednodniowe plamienie po czasie ok.pół roku gdy okresu już nie miałam (a przez wcześniejsze 3-4 m-c miałam odwrócone objawy miesiączki tzn. w ciągu dnia małe a w nocy bardzo duże krwawienia ). Owszem miałam i miewam napady uderzeń gorąca (ale nie są one jakoś bardzo dokuczliwe ), zmienne nastroje,częstsze bóle głowy i czasem problemy ze snem (ale one częściowo mogą też być skutkiem ubocznym leków neurologicznych, które przyjmuję na dolegliwość nie związaną z menopauzą). Ogólnie mogę powiedzieć,że dość łagodnie ten okres przebiega . Nie stosuję HTZ .

      Owszem pani doktór dała ciała ale zarazem możliwa jest menopauza w takim wieku.

      Polubienie

      1. Nie wiem, czy nie dałam zbyt szczegółowego opisu swego „przypadku”, uderzył mnie jednak ten ton „co za bzdury mi tu wciskasz” a na takie postawy jestem mało odporna ostatnimi czasy.
        Bo owszem są ustanowione pewne normy i klasyfikacje chorób (dolegliwości czy naturalnych stanów organizmu) i ich objawów. Ale jesteśmy na tyle zróżnicowani, że do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie i nie orzekać, że skoro nie zgadza się z tabelką, to nie ma prawa się zdarzyć.
        Dobrze to widać na przykładzie np.pierwszych lat życia dzieci.

        Polubienie

  2. Mnie ginekolog powiedziała że jak dojdę do menopauzy to mirenę dalej mam mieć plus estrogen aplikowany przezskórnie takim śmiesznym pistoletem… I że to zestaw idealny

    Polubienie

  3. Polskich lekarzy na emigracji nauczyłam się omijać szerokim łukiem w 1994 i to nawet nie po swoich własnych doświadczeniach, tylko nauczona przykładem kumpelki 🙂 wiem, że tłumaczenie po niemiecku (obecnie już od 2 lat po angielsku) może być trochę mozolne, pozwala mi jednak skupić się na rzeczy a nie na bojaźliwym fantazjowaniu wewnątrz własnej głowy, poza tym jest niesamowitym usprawiedliwieniem dopytywania się po 2-3 razy na rożne sposoby i lekarz jest przekonany, że tłumaczy trudności językowe, podczas gdy tak naprawdę upewnia mnie o swojej wiedzy na temat diagnozy i uzupełnia moją (może nie mam wiedzy na poziomie lekarskiej, ale stanowczo większą od laika, ze względów zawodowych a nie dlatego, że jestem hipochondryczką). Tak że ten, za każdym razem, kiedy widzę rozpaczliwe poszukiwania polskiego lekarza ma wyspie, potrząsam jedynie głową i nie komentuję…. Co do menopauzy, to cóż. To, że np. jeden hormon szaleje, nie oznacza, że od razu mamy do czynienia z meno. Jeśli Ci preparaty na meno pomagają z pewnymi objawami, to lepiej nadal je brać! Oraz bardzo mi się spodobał opis Twojego wywiadu, tak bardzo pasujący do Koziorożca hihihi, przygotowanego na wszystko i odpowiadającego na pytania, których osoba pytająca nawet nie zdążyła jeszcze wymyślić.

    Polubienie

  4. Mój gin też mówi, że Mirena sobie może zostać i że w ogóle jak najbardziej i Ale Pani Moniko jaka menopauza😉 więc myślę, że zostawię, co mi szkodzi. A potencjalnej fuchy zazdroszczę bardzo. Takim Włochom na przykład szatnię pokazywać😍
    Mój pierwszy Mundial to 1982 – ukradkiem, bo miałam 7 lat. 1986 już oficjalnie, pamiętam jak dziś. Potem Włosi i ich ultra nowoczesne, dopasowane koszulki. To dopiero był szał😍

    Polubienie

Dodaj komentarz