Sen o Poznaniu

Mam taki nawracający sen każdego grudnia. Sen o Poznaniu. Sen o miejscach i ludziach, którzy odcisnęli na moim życiu piętno. Grudzień w ogóle jest smutny. Udaje radosny, stroi się w światełka i świecidełka, ale tak naprawdę stoi i przełyka łzy. Że znowu jakiś koniec. Że driving home for xmas i last xmas I gave you my heart. I że zawsze tak było. Ludzie życzą sobie radosnych świąt, ale prawie każdego, na widok choinki i karpia, gdzieś tam ściska w środku.

Mnie ściska bo znów kolejny rok daliśmy radę. Bo cały ten rodzinny burdel jest jak pociąg z radioaktywnym ładunkiem, jak się wypierdoli to nie bardzo jest co zbierać. I każde święta, a potem każdy nowy rok to kolejna stacja. Pasażerowie są, ładunek jest, maszynista najebany, ale daje radę. Nie wiadomo co dalej, ale „ten pociąg nie pojedzie jeśli ty w nim nie będziesz”.

I w tym grudniu zawsze przypominają mi się wszystkie minione grudnie w Poznaniu. Żadnych innych miesięcy nie pamiętam. Może letnie jeszcze. Może bez i konwalie w maju. Może jarmark świętojański w czerwcu. Ale ten grudzień z detalami. Pamiętam jakie kolczyki nosiłam jak kupowałam prezenty pod choinkę w podstawówce i jaką sukienkę miałam na sobie, gdy szłam w grudniowy wieczór do radia, odwiedzić Grabaża. Oraz jak wyszłam z tego radia, oszołomiona, a śnieg wirował w świetle latarni na Piekarach. Widzę wciąż te płatki. Jak spadają. Pamiętam pasterki w zimnym kościele Wszystkich Świętych. Muzykę w radiu. I że nie mogłam słuchać King Crimson, Frankie goes to Hollywood ani „Mojej i twojej nadziei”, bo serce i dusza rozpadały mi się na kawałki. Pamiętam smutek. Koncerty. T. Love w poznańskim Tropsie, po którym Muniek został na dyskotece i tańczył do D.J. Bobo. Pamiętam D.J. Bobo.

Co roku nie wiem czego sobie życzę. To znaczy wiem. Życzę sobie żeby ten pociąg się nie wykoleił. Niech jedzie, szybko, wolno, obojętnie. Ale do przodu. Z drugiej strony pociąg z Krakowa do Zakopanego jedzie raz do przodu raz do tyłu, żeby wspiąć się coraz wyżej i dotrzeć do docelowej stacji. Więc może po prostu niech jedzie.

W czwartek mam pracowe Christmas party, po którym nie wracam do domu. NIE. WRACAM. DO. DOMU. Ogólnie jestem podekscytowana niewiadomoczym. Czekam na coś. Czuję to w powietrzu. Atmosferę ekscytacji i oczekiwania na zmianę. Oczywiście w styczniu oklapnę i będę wkurwiona, że po raz kolejny dałam się wkręcić w cały ten komercyjny xmasowy bezsens nadziei na lepsze jutro. 

fullsizeoutput_14dc

(choinka namalowana przez Olę)

Prezenty mam. Menu na święta też. Zaczęłam prowadzić Bullet Journal i trochę się czuję jakbym wracała do złotych myśli z podstawówki. Jak ma na imię twoja sympatia. Dzieci ogłosiły, że nie chcą w przyszłym roku po raz czwarty jechać do Portugalii, więc trochę byłam w żałobie. Ale potem wymyśliłam objazdową Kotlinę Kłodzką i humor mi się poprawił. Jestem fanką Kotliny Kłodzkiej. Więc mam do opracowania projekt gdzie, po co i na jak długo (w zasadzie tylko muszę odszukać pamiętnik z bodajże 1994 gdzie całą tę wyprawę już odbyłam i opisałam). Międzygórze, Śnieżnik, Góry Stołowe, podziemia w Kłodzku, Książ. Jak ktoś ma namiar na jakąś ciekawą bazę wypadową, żeby wszystkie te miejsca ogarnąć to proszę dać znać. 

Postanowień noworocznych nie planuję, mapy życzeń czy tam marzeń więcej nie robię. Jak jeszcze raz ktoś mi powie, że to działa to mu jebnę. Nie działa. Na tegorocznej miałam Lewandowskiego i Grosika jak wygrywają mistrzostwa świata. Chuja wygrali. Nie działa. 

W ramach katowania się tą przeszłością i grudniowym Poznaniem wróciłam do Noelki. Spodziewałam się, że blech, ale czytam z rozrzewnieniem, może dlatego, że jeszcze nie ma na świecie irytujących dzieci sióstr Borejko. A może dlatego, że to święta 1991 i ja tam wtedy byłam, a pani Musierowicz z fotograficzną dokładnością opisuje tamten Poznań. I wigilia pod Kaponierą.

Więc jak wam będzie smutno przy wigilijnym stole, to pomyślcie, że mi też. Bo Boże Narodzenie to nie są radosne święta. To święta z wpisaną w swoje dni tęsknotą. Za tym co minęło. Za tym co będzie. Za tym co nigdy nie nastąpi. Za tym co straciliśmy i za tym co zyskamy. 

Oraz dziękuję, że nieustająco jesteście i czytacie. Ten blog to moje oczko w głowie i ukochane dziecko (nie mówcie moim dziewczynom). Rzadko czytam co w przeszłości napisałam, ale lubię myśleć o tym miejscu jako o czymś co stworzyłam od zera i co naprawdę lubię robić, a Wy – mam nadzieję – czytać.

„Przed chwilą o tym śniłem
Że na jakimś dworcu wszystko zostawiłem
Niewiadomy niepokój obudził mnie
Dlatego teraz siedzę i piszę
Ale żadne słowa tego nie opiszą
Co poczuć może człowiek ciemną jesienną nocą
Dlatego już kończę ten list
Listopad 1993”

Kult

31 myśli w temacie “Sen o Poznaniu

  1. Ja w zeszłym roku pozdrawiałam w grudniu z koncertu trzydziestych urodzin Pidzamy z Poznania a w tym roku na FB widziałam tylko fragmenty z koncertu i myślałam że chciałabym być, ale też że jeszcze pójdę i zabiorę córkę, na którą własnie czekam w dziewiątym miesiącu ciąży. Termin mamy na 1 stycznia więc nie wiadomo czy święta z nią czy bez niej, ale bez dwóch zdań idzie nowe. I chodź tym razem we dwojke/trójkę w Warszawie a reszta rodziny we Wrocławiu to właściwie nie smutno, trochę ekscytująco a trochę jednak strach.
    A Twój blog uwielbiam czytać i mega cieszę się że powróciłas i nie przestajesz.
    Mimo grudniowego smutku udanych i niech ten pociąg jedzie jak najdłużej z jak najlepszym towarzystwie w przedziale!

    Polubienie

  2. Ja mam w tym roku dół jak rów Mariański. Bo to ja jestem świąteczną panią do wszystkiego i nie bardzo daję radę. A nie bardzo też mogę jebnąć garami i powiedziec, że w tym roku to ja ide na swieta. Bo po raz pierwszy, nie mam do kogo.
    Całe to oczekiwanie mnie przerasta, a jedyne co mi w gliwie gra, to Kolęda dla nieobecnych. I chujnia

    Polubienie

    1. Gotowce? Katering? Ja bardzo dużo rzeczy kupuje juz gotowych, a gotuje tylko to co bardzo lubie sama przyrządzać. W głowie zawsze mam mamę, ktora wiecznie w święta narzekała i nie chce żeby moje dzieci mnie tak z tego czasu pamiętały

      Polubienie

  3. Pewnie, że lubię Cię czytać. Sama raz na jakiś czas wpadam na plan reaktywacji bloga. Ale, że jestem w niedoczasie, wiecznym niedoczasie, to tylko taki projekt w głowie mi się tli.
    Grudzień tak, smutny.

    Polubienie

  4. Kiedyś miałam pomysł, żeby pisać bloga (czasem jeszcze o tym myślę), ale wszystko, co chciałabym napisać – czytam tutaj 🙂 Nie mam wspomnień z grudniowego Poznania i nie mieszkam w Dublinie, ale myśli w głowie te same (no może z wyjątkiem Lewego 😉 ) Więc pisz, pisz i pisz – tak mi to dobrze robi na głowę, że nie wiem… Dzięki i pozdro 🙂

    Polubienie

  5. rano przyjechałam do Poznania, jak dla mnie jest znowu magicznie. chociaż po raz pierwszy od 20 lat nie odwiedzam przyjaciół bo się wyprowadzili za Poznań. Chłonę. Kotlina Kłodzka ahh najlepsze 8 dni urlopu ever, w tym roku. Piękne miejsce z dala od ludzi i niebo nocą jakiego nigdzie nie ma.

    Polubienie

      1. nocowalismy w Gniewoszowie, mały domek, ciut wyzej niz ruiny zamku Szczerba. W Różance(o ile nie mylę nazwy) jest osrodek wczasowy,. male muzeum lnu. a w Miedzylesiu jest kilka lat temu zbudowany świetny basen dla wszystkich. Kudowa, Nachod, przecudna ambona w kosciele w Dusznikach. oczywiscie Kłodzko, Bardo i Międzygórze

        Polubienie

  6. Grudzień srudzień i tyle w temacie.
    Pisać nie przestawaj, proszę. Bo w zalewie wszechobecnej bylejakości i klikalności tu jest miejsce, w którym można dostać więcej. Więcej wzruszeń, więcej zagwozdek do przemyślenia, więcej inspiracji do życia.

    Polubienie

      1. No wiesz. Jak dla mnie tematy uwierające nigdy klikalności miały nie będą. Za to trafią do ludzi, którzy będą wiedzieli co z takim przekazem zrobić, jak go w sobie ”przetrawić”. Poza tym śmiem twierdzić, że popularność blogowa to kwestia odrobiny szczęścia tudzież pozycjonowania. Kominkowi pomógł dr Oetker na ten przykład. Zdarza mi się czasem wchodzić na takie mega popularne modowolajfstajlowe blogi zaglądać. I tak czytam i się zastanawiam jakim cudem tak miałki przekaz trafia do tylu ludzi…

        Polubienie

      2. I tak dalej mi tan notka siedzi. I dochodzę do wniosku, że osoby ”chropowate” w blogosferze mogą nie wpaść do mainstreemu. Bo oferują więcej niż kolejne pudrowo-szare odziane dzieci na tle skandynawskich mebelków. Bo nie potrzebują rozgłosu, który zapewni im zdjęcie ”tuż po” z sali porodowej. Poza tym zobacz kiedy zaczęłaś blogować, kiedy podjęłaś decyzję o przerwie a ile osób z tak zwanej starej gwardii ucieszyła wieść o reaktywacji. Ja sama w czasie Twojej przerwy zaglądałam kilka razy do roku ”bo a nuż”. (w grudniu liczyłam na kolejne zdjęcie ;]). Ja jestem bardzo wdzięczna za Twój powrót. Równie mocno wdzięczna jestem tej osobie, która wrzuciła link do Twojego bloga na forum Gazety.

        Polubienie

      3. Geez pamiętam czasy przed PM za to z dwumetrowym. A potem JNO 😀
        I jak z Pierwszą skakałaś na łóżku przed ślubem albo podczas wesela. A najmocniej Cię wspominałam jak mi się urwał sznureczek… 😀
        Kremik do ryja shopping i machanie nóżką uprawiam do dziś.

        Polubienie

  7. Jak mysle o swietach w Polsce to mam w glowie taki obrazek: poranek pierwszego dnia swiat, blade o tej porze dnia choinkowe swiatelka, troche sniegu za oknem i „Godzina pasowej rozy” w TV… Chyba sobie sciagne i obejrze w tym roku… A Twoj blog jest jedynym, ktory czytam. Naprawde. ♥

    Polubienie

  8. sister, ty nawet nie wiesz jak mi cie brakowało jak miałaś przerwę blogową.
    juz nawet nie wspomnę o rytualnym zdjeciu na kanapie. mam przerwę wieloletnią w kwestii zdjęcia.

    Polubienie

Dodaj komentarz