Aleluja

We wtorek umarł mój sąsiad. Po prostu wziął i umarł. Nie był przewlekle chory, nie miał raka, nie wpadł pod samochód. W poniedziałek powiedziałam mu haj pod windą, w środę pod domem stały policja, karetka i straż pożarna. Facet może w okolicach 50-tki, szczupły, wysportowany. Został pod nim zaparkowany pod blokiem samochód i cała seria zdjęć na fejsie – z maratonów i biegów przełajowych po dublińskich górach Wicklow. Gościu, którego najczęściej widziałam albo z rakietą do tenisa, albo z torbą na siłownię w ręku. Nie ma go. Gone. Bum.

Cała moja misternie tworzona teoria, że siedźmy w domu, nie wychylajmy się to nie wpadniemy pod samochód, nikt nas nie napadnie ani nie spadnie nam cegła na łeb – zawaliła się. W ogóle chyba runął cały mój bufor bezpieczeństwa, że jeśli tylko będę o siebie dbać to – jak dobrze serwisowane auto – zajadę może troche dalej niż inni. Akurat.

Naprawdę duży smutek, że to wszystko może się skończyć w ciągu jednej chwili, kompletnie bez sensu. Po co ćwiczyć, po co żreć ten jarmuż, po co odmawiać sobie wina. Mamo czy my też tak umrzemy? – pytają strwożone dziatki. Nie, no co wy. Ale w nocy krążę i słucham jak oddychają, a w dzień przeprowadzam krótki crash course przypominający co robić gdyby tatusiowi nagle coś się stało, a mamusia była w pracy. Sąsiad mieszkał sam. Może gdyby był z kimś to dałoby się go uratować? Smutno.

images

Dziś w Irlandii Good Friday i wolne. Wolne to ja mam jeszcze 11 dni bo po Wielkanocy wzięłam sobie urlop. No i dobrze. Pojechaliśmy do polskiej hurtowni po zakupy świąteczne, a tam bitwa pod Racławicami. Naród polski spragniony wielkanocnej wyżerki wyrywa sobie białą kiełbasę i wózkami tarasuje dostęp do zakwasu na żurek. Wszyscy się kłębią wokół babki i mazurków, wszyscy – oprócz PM, który znalazł sobie w zamrażalniku drugą połowę bożonarodzeniowego makowca i zadowolony z siebie, nie uczestniczy w zbiorowej histerii. W Lidlu i Aldim za to pełen luz, nikt nie biega z obłędem w oczach oraz nie wywozi potrójnie wyładowanych jedzeniem wózków, bo Wielkanoc w Irlandii to zaledwie długi weekend, bez koszyczków, wielkanocnych śniadań, uroczystych obiadów i świętowania polegającego na zajadaniu się kopami jaj, obkładania kilogramami wędlin oraz umieszczania białej parzonej w rodzinnym herbie.

Polska reprezentacja wróciła do gry, ale samaniewiem. Jakby ktoś miał zapas xanaxu albo valium żeby mi podesłać przed Mistrzostwami Świata to chętnie skorzystam – obawiam się, że same wściekłe psy na to co nasi reprezentanci, nasi ułani, husaria nasza i duma narodowa odstawia na boisku, mogą nie wystarczyć.

Próbujemy zmienić auto i to jakiś koszmar jest. Czy ktoś jeszcze zarządza trójką dzieci i jeździ czymś na benzynę, w czym siedzące pośrodku dziecko nie narzeka non stop, że jest zaduszane przez rodzeństwo? Oraz gdzie w bagażniku zmieszczą się 4 duże torby z Lidla, walizki plus klatka z kotem. Bo ja nie umiem znaleźć nic, a to co znajduję albo nie mieści się w moim budżecie albo wygląda jak polonez.

Musierowicz jednak kupiłam, jak przeczytam nie omieszkam się wypowiedzieć. Coś bym obejrzała przez te 11 dni, ale nie wiem co bo seriali na Netflixie przybywa w tempie, w którym – żeby nadążyć – musiałabym przejść na emeryturę pojutrze. Grey’s Anatomy za to, mimo ochnastego sezonu nadal jest dobre. We wtorek ostatecznie farbuję się na różowo, bo skoro nic nie może wiecznie trwać to przynajmniej będę miała kolor włosów pasujący do butów i torebki.

Alebowiem owszem, w wieku przedmenopauzalnym nagle pokochałam majtkowy róż i w dupie to mam.

Wesołych Świat 🙂

12 myśli w temacie “Aleluja

  1. Może Ford S-max? 🙂
    Trzy równe siedzenia na tylnej kanapie, jeżdżę pomiędzy dwoma fotelikami, jako Kaowiec, w dłuższe trasy i nawet ja mam dużo miejsca 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s